środa, 11 lipca 2012

Wypoczynek 3


Kowalski przytachal "dmuchańce". kocyk, pieluchy do pływania, pieluchy na zmianę, picie dla większych, picie dla mniejszych, "opalacze" Kowalskiej, kąpielówki mniejsze i większe... Rozłożyli się. Dzieci myk do wody. Kowalska brodzi po wodzie nadzorując dzieci. Gwaizdka niechętna do kontaktu z wodą. Próba opłukania nogi - nerwowe kwękanie, próba opłukania ręki - nerwowe kwękanie. No nic, trzeba ją nosić na rękach. Czemu nie posadzić na piasku? Ano dlatego, że Gwaizdka jest na etapie poznawania świata wszystkimi zmysłami a zatem smakiem też. Chwila nieuwagi i już jakiś kamyczek miele w buzi. A żeby na plaży tylko kamyczki były...
Jak to jest, że kiedyś, będąc dzieckiem Kowalska (jeszcze wtedy Nowakówna) w upalne dni potrafiła po prostu chlapnąć się w wodzie a teraz nie może? A teraz dobrych parę chwil minęło zanim nogi Kowalskiej przyzwyczaiły się do róznicy temperatur, a myśl o zanurzeniu górnej części napawa wręcz lękiem?
Dzieci się pluszczą, a Kowalska się na słońce wystawia w tej wodzie. Dzieci już sine, a Kowalska nagrzana jak patelnia... Umordowała się okrutnie, a opalenizny ani śladu.
Dzieciom zbrzydło. Właściwie to Kawoalskim zbrzydło i zarazili zbrzydnięciem dzieci. Poszli przepłynąć się czymś w rodzaju łodzi o szumnej nazwie "katamaran". Płyną rzeczonym sprzetem, dzieci średnio zainteresowane, Kowalscy pokonując treasę kolejny raz zainteresowani jeszcze mniej... Słońce ogniem pali  a wiatr duje, że Gwiazdkę w koc trzeba było zawinąć...
Wycieczka skończona, Kowalska opalona na indiański brąz, tyle że w kształcie sukienki i sandałów. Pięknie.
Chłopcy wysiedziani, wynudzeni, niesforni, Gwiazdka senna i równie niesforna, nie wiadomo które łapać najpierw. No to na lody. Oczywiście wszyscy sie upaprali. No to do fontanny. Wszyscy mokrzy i nie za czyści. No to do kwatery. No wreszcie.
Jeszcze każdego z osobna umyć z jezioranki albo przynajmniej ponadzorować żeby się umył, tudzież spłukal mydło dokładnie...
A teraz znaleźć dzieciom jakieś zajęcie przed snem, żeby można było choć moment oddechu złapać.
Śpią wreszcie...
Kowalska śpi na raty, bo Gwiazdka w nowym miejscu troszkę niespokojna.
Koniec spania. Godzina 5.15. Pięknie.
Kawa.
Po godzinie, mimo otwartych okien zaduch niemiłosierny w kwaterze.
No i co tu robić? Pójść nad jecioro? Woda za zimna jeszcze a utrzymać dzieci na brzegu to rzecz niewykonalna. No to siedzą Kowalscy jeszcze w kwaterze, jak w saunie. Kowalscy czują, że przed wyjściem przyda się kolejny prysznic. Gwiazdka nerwowa.
Karki spalone pieką, ale tylko starych Kowalskich. Młode Kowalątka już od maja wystawiani na golasa na powietrze zupełnie nie odczuli. W dodatku, o dziwo, zielonooki blondas Smyk od razu na brąz się opala.
W kwaterze parno, duszno, powietrze stoi. Na zewnątrz, gorąco, słonecznie, powietrze stoi.
Zanim Kowalscy znów dotarli do plaży już byli zmęczeni a tu jeszcze cały dzień przed nimi...
Wypoczynek. Wypoczynek jak cholera!

1 komentarz:

  1. Jedno co nas łączy oprócz płci to godz.porannej kawy.Szkoda,że zamiast gwiazdeczki

    to rozmyślam o wnusi.Czas szybko leci ,radości

    trzeba łapać w locie.Ale gaduła ze mnie.przepraszam R.....a

    OdpowiedzUsuń